środa, 15 grudnia 2010

Zegar z garażu

 Pół roku temu sąsiadka likwidowała sklep z antykami i powiedziała "bierzcie co chcecie, resztę spalę". Dwa razy powtarzać nie musiała, bo ona mała drobna kobietka, się przemęczy taszcząc ciężkie meble na ognicho za domem, to zaraz się zbiegły inne sąsiadki (w tym ja) i wyniosły co udźwignęły do domów swoich :) trafiła mi się fajna szafa na telewizor, dwa fotele obrotowe z biura, paredziesiąt kilo paneli podłogowych-zielonych co to mam teraz w sypiani, jakaś inna szafeczka.. i jeszcze jedna szafeczka.. i dwie przeraźliwie ciężkie szafy dla siostry.. i dużo innych różności.. coś jak "wystawka" w Niemczech (tyle że to było z wystawek z Holandii :)
wśród "opału" znalazłam ZEGAR (!)
odrazu mi się spodobał chociaż ani nie z drewna tylko zapewne"wyrób drewnopodobny" sądząc po sklejkowych odpryskach, ani nie działa patrząc na resztki poplątanych łańcuchów, nie ma wahadła, nie ma jakiegoś dekoru który napewno był w tym jasnym miejscu na górze.. ale zakochałam się w tej ślicznej tarczy i wskazówkach.
Jeśli nie będzie się dało naprawić to wmontuję do środka zegarek na baterie.
Teraz muszę mu wymyślić jakiś nowy styl. Może macie jakieś fajne pomysły na wyroby drewnopodobne?
Narazie czeka w rogu sypialni i służy za siedzonko dla misia





a taki mam widok za oknem ostatnio (sypialnię mam na piętrze)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz